niedziela, 31 października 2010

Oswojona dynia Hokkaido, parę przepisów i Festiwal Dyni

Dynia Hokkaido

Ale ja się tych dyń bałam :D A tu okazuje się że dynia Hokkaido zupełnie nic nie ma wspólnego z mdławymi, wodnistymi koszmarami pełnymi "nitek" i "siana", jakie sobie przypominałam z dreszczem z mojego dzieciństwa. Najpierw myślałam że nawet kupiłam złą dynię, bo taka była twarda, twardsza niż arbuz, mniej więcej jak zimowa kapusta. Wewnątrz dynia jest koloru marchwi jak widać na zdjęciu, a "miąższ" powinno się nazywać chyba "drewnem" albo co, bo twarda jest prawie jak zimowa marchew lub właśnie kapusta :o) Smak surowy: jak mieszanka marchwi z cukinią i kalarepką. Podgryzłam parę surowych kawałków, smaczne ale mi to za twarde... Na szczęście mięknie, a nawet wręcz topi się w czasie pieczenia albo smażenia :)

Więc najpierw były różne próby i eksperymenty, na słodko i na słono i na kwaśno, smażona, pieczona i gotowana. Z tego laboratorium smakowo-kucharskiego (bardzo tę metodę polecam!) wyszły 2 przepisy które naprawdę zachwyciły. Najpierw muszę dodać że wszystkie testy i hece dowiodły do przekonania że dynia co prawda jest wszechstronna, i do wielu innych warzyw i dodatków i przypraw pasuje - ale nie do wszystkich. Najlepsze okazały się (ale to tylko mój subiektywny smak): w wersjach słonych - ziemniaki, cebule, czosnek, jabłka, natka pietruszki, biały pieprz+ chleb razowy; w wersjach słodkich - wanilia, cynamon, miód, pomarańcze, brzoskwinie, gruszki, orzechy włoskie, biały pieprz, wino, sok jabłkowy, sok pomarańczowy, dżem pomarańczowy i brązowy cukier; w wersjach słodko-słonych - brązowy cukier (nie miód); w wersjach pikantnych: biały pieprz, imbir, gałka muszkatołowa, papryczki chili; w wersjach słodko-słono-kwaśnych - ocet winny, ocet jabłkowy i w ogóle wytrawne wino... (ale nigdy to wszystko naraz!)

Dynia i cebule i jabłko w patelni Dynia Hokkaido przygotowana do pieczenia

Pierwszy "przepis" jest łatwy jak na poziom przedszkolaka (na kolację dla 2 osób lub obiad dla jednego głodomora): 1/2 dyni po prostu pociąć na ćwiartki (bez obierania, wystarczy skórkę wymyć gorącą wodą z octem), posmarować oliwą ze wszystkich stron (skórkę też!) i do piekarnika, w środku - nie pod grillem, 180°C, na mniej więcej 30 minut (zależy to od wielkości ćwiartek i modelu piekarnika, więc trzeba sprawdzać jak się piecze). Gotowa jest wtedy gdy wystarczająco miękka :D (niektórzy lubią prawie stopioną, a inni wolą pół twardą...) Nie trzeba żadnej soli ani nic dodawać, dopiero gdy podajemy do stołu, wtedy solimy i przyprawiamy do smaku (np. czosnkiem, białym pieprzem, natką pietruszki...). Podajemy z razowym chlebkiem. Pachnie wspaniale już podczas pieczenia, i jest tak pyszna że prawie wszystko bez żadnych przypraw i dodatków się jadło :D (i starajcie się unikać błędu dodawania pachnącej gorącej dyni do zimnej sałatki, straci ona bardzo w ten sposób, jest to nadal dobre, ale najlepsza kiedy ciepła). Drugi przepis poniżej...

Wege gulasz z dynią i jabłkiem
Składniki (dla 2 osób na kolację, lub 1 głodną osobę na obiad):
  • 1/4 dyni Hokkaido
  • około 150-200g gotowego wege-mięska (czyli już gotowe do smażenia i przyprawione, sklepowe lub domowej roboty)
  • 2 zielone jabłka ze skórką (albo i bez jak nie lubicie)
  • 2 duże cebule
  • 4-5 ząbków czosnku (i czosnek w proszku jeśli chcecie)
  • oliwa (albo mieszanka oliwy i oleju lnianego)
  • sól morska, biały pieprz i brązowy cukier
  • natka pietruszki do posypania
  • sok jabłkowy (albo lekkie wino jabłkowe) albo dobry cebulkowy bulion albo woda
Dynię tym razem obieramy (sposobem jak ziemniaki albo marchew), i kroimy na kostkę (jak na zdjęciu). Kroimy i siekamy jabłka, cebule i czosnek. Podsmażamy cebule i czosnek w oliwie aż do lekko złocistego koloru, i doprawiamy solą morską i brązowym cukrem (do smaku). Dodajemy dynię, i kiedy już zacznie mięknąć i "topić" się (co trochę potrwa) dodajemy jabłka. W razie przypalania podlewamy troszeczkę sokiem, winem, bulionem albo wodą. Kiedy już jest prawie gotowe dodajemy wege-mięsko (co lubicie, ja dałam sklepowe, na podstawie tofu-seitan). Podsmażamy wszystko tak aby wege-mięsko nabrało jak najwięcej wspaniałego aromatu i smaku dyni, i też cebuli i czosnku. Przyprawiamy do smaku białym pieprzem, solą, brązowym cukrem, i nawet więcej czosnku w proszku. Podajemy z razowym chlebem, ćwiartkami pomidora i herbatką. Smacznego :)

Zdecydowałam się na 2 słone przepisy, po ja słodkości jem rzadko, tylko na deser albo szczególne okazje, a normalne dania główne zawsze chcę "prawdziwe" i treściwe. Mam taki "spleen" do słonych przepisów, chociaż ten drugi jest zdecydowanie lekko słodko-słony... Zdjęcia gotowego gulaszu są, ale wyszły za ciemne do blogowania, jak zwykle się śpieszyłam i byłam głodna :p Ale jeśli ktokolwiek chce (w co wątpię :D) to mogę je wysłać [usunęłam adres e-mail stąd, bo "nagle" dostałam "bardzo ważne" maile od jakiś "milionerów" z Afryki którzy chcą "pomoc finansową", w zamian za dzielenie się później owymi "milionami" - czyli jeden z najstarszych rodzajów spamu kursujących od tak dawna, że dziwię się jak to jeszcze może funkcjonować :p]


------------------------------------------------
English version (finally): Veggie goulash with apple and pumpkin
Ingredients (for 2 people as supper, or 1 hungry person as lunch/dinner):
  • 1/4 of a Hokkaido pumpkin
  • about 150-200g ready to use veggie meat (already marinated and with all the spices, store bought or homemade)
  • 2 green apples with skin (or without if you don't like it)
  • 2 large onions
  • 4-5 garlic cloves (and garlic powder if desired)
  • olive oil (or a mix of olive oil and linseed oil)
  • sea salt, white pepper and brown sugar
  • chopped parsley as garnish
  • apple juice (or light apple cider) or good onion based veggie bouillon or water
Peel the pumpkin (similar to a carrot or potato), chop it up into cubes (see photo in the middle of this post). Slice and chop the apples, onions and garlic. Fry the onions and the garlic with olive oil until slightly golden in color, add sea salt and brown sugar to taste. Add cubed pumpkin and fry until it starts to "melt" (which takes a little time), then add the chopped apples. If it should start to stick to the pan or get burnt, add a little apple juice or apple cider, bouillon or water. When it seems almost done add the veggie meat (whatever you prefer, I used a seitan-tofu based store bought type). Stir-fry everything until the veggie meat fully soaks up all the wonderful pumpkin, and also the onion and garlic, flavor and taste. Season to taste with white pepper, brown sugar, if desired also garlic powder. Serve with crispy whole wheat bread, sliced tomatoes and tea. Bon Appetit :)
---------------------------
The second recipe refers to simply washing the entire pumpkin with hot vinegar water and then slicing it up (see photo in middle of post), spreading olive oil all over it (inclusive the skin) and baking it on the middle rack in the stove at 180°C (that's Celsius, not Fahrenheit) for about 30 minutes. It is ready when "melty", but everyone likes a different grade of meltiness, some like it more firm, and others almost like butter. No need to add any spices or seasonings, add sea salt and/or garlic powder, chopped parsley and whatever you like when ready at the table. Eat hot right out of the stove with crusty whole wheat bread :)
(vegetarian, and vegan if the veggie meat you use is egg and dairy free)

[zdjęcia są mojego autorstwa, licencja creative commons, mały obrazek pochodzi z festiwalu dyni]

sobota, 30 października 2010

Jesienne słoneczko

Dynia acorn rod. kameleon [IV]
Jeśli wam słoneczka na jesieni tak braknie jak mi, to polecam kolorowe dynie jako lekarstwo :) Wyglądają tak artystycznie, że lepsze niż najdroższe dzieło sztuki. A jednocześnie to żywa i prawdziwa przyroda...

Dynia acorn rod. kameleon [III]
Tutaj to dynia acorn rodzaju "Kameleon". Nie mam zielonego pojęcia jak smakuje i jak to przygotować (kupiłam niby z okazji Festiwalu Dyni), ale tak mi się spodobała kolorami i kształtem że nie mogłam się jej oprzeć.

Dynia acorn rod. kameleon [II]
Nie wiem czy jeszcze na czas przed końcem Festiwalu zdążę, bo przynajmniej dynię Hokkaido już trochę oswoiłam, i mam parę drobnych przepisów (i uwag dla dyniowych nowicjuszy takich jak ja).

Dynia acorn rod. kameleon
Ale jestem akurat zmęczona typowo jesiennym pogorszeniem mojej choroby, i muszę być około 500x bardziej ostrożna niż inni (zdrowi), bo to się szybko mogło by zmienić w zapalenie płuc i szpital.. Już parę razy to przeszłam, a raczej przeczołgałam się ledwo, i jestem szczęśliwa z każdego dnia kiedy udaje mi się nowego zapalenia płuc uniknąć :/ Na szczęście patrząc na te kolorowe dynie od razu mi lepiej i przestaję myśleć o ponurych tematach :)
[wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, licencja creative commons]

środa, 27 października 2010

Czas na filiżankę kawy :)

Pauza
Bo tak ciemno jest, że aż prawie zasypiam. A tu dopiero piąta, to nawet nie jest prawdziwy wieczór...
[zdjęcie jest z tej strony, licencja creative commons]
Kot nad jesiennym jeziorem
[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons]

wtorek, 26 października 2010

Jesienny spacer (część 2)

Spacer 25.10.2010 [III]
Tak słoneczko pięknie świeciło i zachęcało do wyjścia, że wczoraj po prostu porwałam aparat fotograficzny i pobiegłam do parku. Zdjęcia, a też i rysunki i obrazy przyrody i zwierząt są moją wielką pasją... Która prawie znikła w czasie najgorszego chorowania, i dopiero powoli powoli wydostaję się z tej bezdennej chorobowej dziury.

Spacer 25.10.2010 [IV]
Ten klon mnie po prostu zachwycił kolorami :D

Spacer 25.10.2010 [V]
Słoneczko niby było, ale chowało się od czasu do czasu za chmury, jakby powiedzieć "ty tylko nie myśl że ja tu tak na stałe, ja tylko z wizytą jestem, przypadkiem" :o)

Spacer 25.10.2010 [VI]
Pan albo pani łabędź jak widać nie uważa że jestem godna robić zdjęcie, i woli nurkować :o) Nie wiem czy mój skromny aparacik się do czegoś takiego w ogóle nadaje, zwierzęta w ruchu ani raz mi nie wyszły. Oprócz moich własnych nieumiejętności, i rodzaj aparatu fotograficznego też jest wielką kwestią. Ale ja jestem szczęśliwa że w ogóle taki nowoczesny dygitalny aparat mam, doskonale pamiętam jak to jeszcze niedawno trzeba było płacić wysokie ceny za wywoływanie każdego zdjęcia osobno, a tu robię nagle setki i nic mnie to nie kosztuje :) (oprócz ceny baterii oczywiście)

Spacer 25.10.2010 [VII]
O ile się nie mylę to jest jakiś parkowy rodzaj głogu, chętnie bym się dowiedziała czy to rodzaj jadalny, to by można parę takich owoców nazbierać i dżem z tego zrobić, z dodatkiem jabłka itp. Bo więcej niż garść ja nigdy nigdzie nie zbieram, chyba że w lesie gdzie wiadomo że wolno na grzyby albo jagody. Ale o ile wiem, jeśli owoce są tak dojrzałe że spadną i leżą na ziemi, to każdemu wolno zbierać i brać do domu :)

Spacer 25.10.2010 [VIII]
Ta wrona na czubku drzewa pokazuje przykładowo maksymalne powiększenie jakie mój mały aparacik w ogóle daje radę. Ale chyba widać przynajmniej że wrona a nie kruk :o)

Spacer 25.10.2010 [IX]
Pięknie jest gdy jesień jest słoneczna. Według lekarza (i męża też) powinnam codziennie na spacer chodzić aby mi się zdrowie szybciej polepszało. Ale ja się często tak boję nagłych bólów albo mdłości, to całkiem niedawno było jak ja jeszcze w ogóle 2 metrów bez okropnego bólu nie mogłam przejść. Odkrycie leczniczych możliwości jakie mi daruje żywienie 100% wegetariańskie (czyli wegańskie/bez-zwierzęce) mi naprawdę przywróciło życie :) Przynajmniej mogę znów chodzić na spacery na własnych nogach :)
[wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, licencja creative commons]
Widok pałacu w Łazienkach latem - Marcin Zaleski
[zdjęcie jest z wikimedii, bez licencji - domena publiczna]

poniedziałek, 25 października 2010

Jesienny spacer

Spacer 25.10.2010 [I]
Spacer 25.10.2010 [II]
Więcej o tym jutro, bo ja już zasypiam tutaj przed komputerem :O<--ziewam aż tak... Ale tym razem wszystkie zdjęcia są moje własne, a nie publiczne ze zbiorów Wikimedii jak większość innych w moim blogu :) Powoli mi się zdrowie naprawdę poprawia, takie wypady z aparatem fotograficznym to niesłychany u mnie luksus, nawet nie mogę sobie przypomnieć kiedy ostatnim razem byłam gdzieś... Nawet jakieś dynie dziś upolowałam i dałam radę aż do domu je zanieść, więc na kolację już były pierwsze testy z laboratorium dyniowego ;)
[zdjęcia są mojego autorstwa, licencja creative commons]

piątek, 22 października 2010

Klon jesienny
[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons]

Pisanie i czytanie blogów po Polsku...

Polska flaga z białym orzełkiem
..to jest marzenie :) Od razu całe życie jest o 1000% lepsze :) Ja już biegam tam i tu i siam w internecie, i bloguję (po angielsku) od kiedy blogi w ogóle zaczęły istnieć. Ale nic tak nie było normalne i dobre jak blogowanie po Polsku (i dlatego też nie tłumaczę tego bloga na angielski, mam naprawdę dość, jedynie przepisy dodaję w - dodatkowej poza polską - angielskiej wersji..)

"Znaczenie heraldyczne barw polskiej flagi
Barwy flagi polskiej złożone z dwóch poziomych pasów: białego oraz czerwonego są odwzorowaniem kolorystyki godła państwowego, który stanowi orzeł biały na czerwonym polu. Zgodnie z zasadami heraldyki pas górny reprezentuje białego orła, a dolny czerwone pole tarczy herbowej. Kolory te według symboliki używanej w heraldyce mają następujące znaczenie:
* Koloru białego używa się w heraldyce jako reprezentację srebra. Oznacza on także wodę, a w zakresie wartości duchowych czystość i niepokalanie.
* Kolor czerwony jest symbolem ognia, a z cnót oznacza odwagę i waleczność."
[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons]

wtorek, 19 października 2010

Warzywa azjatyckie
[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons]
Peace ♥ Love ♥ Tofu Mousepad

czwartek, 14 października 2010

Przepis do akcji "Oswajamy tofu"

Zielone jabłko
Sałatka z tofu i zielonych jabłek (np. Golden Delicious albo Papierówki)

Jest ona bardzo ciekawa, bardzo łatwa i szybka do zrobienia, i niespodziewanie smaczna :) Nadaje się na przystawkę lub też lekką kolację (ze świeżutkim lub grillowanym chlebem i herbatką). Zdjęcia (jak zwykle) nie mam, ale dodam jeśli kiedyś uda mi się dobre zrobić. Bo sałatka jest bardzo fotogeniczna, biało-jasno zielona, jak wiosna na talerzu :) W sam raz aby rozchmurzyć zmęczone, ponure jesienne dni...

Składniki
(dla 2 osób):
  • 400g tofu (dobrej jakości!)*
  • 1 zielone jabłko (chodzi o zielony kolor skórki i o słodko-kwaskowaty smak)
  • dobry ocet winny (jasny, nie Balsamico)
  • oliwa (lub mieszanka oliwy i oleju lnianego)
  • parę ząbków czosnku (lub czosnek w proszku)
  • tymianek (suszony)
  • troszeczkę soku z cytryny (opcjonalnie)
  • pieprz, sól morska, pół łyżeczki cukru
Kroimy tofu na drobną kostkę, a jabłuszko (umyte, wraz ze skórką) na drobne trójkąciki. Od razu dodajemy małą łyżeczkę soku z cytryny lub octu. Siekamy lub przecieramy czosnek przez maszynkę, i z resztą pozostałych składników robimy - według własnego smaku - sos vinaigrette w stosunku 2:1 (czyli np. na 4 łyżki oliwy idą 2 łyżki octu, na 6 x oliwa - 3 x ocet itd itp). Nie dodajemy zbyt dużo octu, bo jabłko już jest kwaskowe, a sałatka ma być świeża, a nie jak kiszone ogórki. Mieszamy, dajemy się nasączyć sosem przez parę minut i gotowe. Smacznego :)

(bardzo zdrowa, z wielką ilością wysokiej jakości białka, wapnia, żelaza i innych minerałów - z tofu i także z tymianku, który jest wprost super-ziołem, i oczywiście witaminy C z kwaskowego jabłka ze skórką; jeśli dodamy oleju lnianego będzie sałatka zawierać również ważne dla zdrowia kwasy tłuszczowe omega-3)
*tofu dobrej jakości jest biały i nie ma dziwnego posmaku albo zapachu!

---------------------------------------------
English version: Green apple and tofu salad

Ingredients (for 2 moderately hungry people):
  • 400g tofu (of good, smooth+white quality)
  • 1 green apple (like Golden Delicious, or any sweet-tart variety with green skin)
  • good red or white wine vinegar (clear colored, not dark Balsamico)
  • olive oil (or a mix of olive and linseed oil)
  • a few cloves of garlic (or garlic powder)
  • thyme (dried)
  • a little lemon juice (optional)
  • sea salt, white pepper and half teaspoon of sugar
Dice the tofu and apple (including the skin) into small cubes and triangles. Dice or press the garlic through a garlic press, and combine with all the remaining ingredients into a classic vinaigrette sauce, 2:1 (this means for 4 spoons oil you will need 2 spoons vinegar, for 6 x oil - 3 x vinegar etc). Mix sauce with diced tofu+apple and let sit for a few minutes. Enjoy with fresh crusty or grilled bread as a side dish or light late dinner/supper :)

(very healthy, light, and high in best quality protein with all essential amino acids, iron, calcium and other minerals - from the tofu and also from thyme, a true miracle herb, plus the vitamin C from green apples with skin, removing the skin always removes most of the vitamin C in apples; if linseed oil is added it will also contain plenty of Omega-3 fatty acids)
(recipe is vegetarian and vegan)


[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons, obrazek tofu jest z akcji wegetarinki]

Jak poznać dobrej jakości tofu i akcja :)


Dzisiaj polecam wam krótki film o profesjonalnej produkcji wysokiej jakości tofu w Azji. Pokazują tu też niektóre specjały, jak np.grillowany tofu lub tofu z ziołami. Tekst jest niestety tylko po chińsku, a fabryka jest w Japonii, ale chodzi tu o to by poznać jak prawdziwy, puszysty, śnieżnobiały tofu powinien wyglądać. A nie jakieś takie szaro-bure, twardawo-gumowe paskudztwa sprzedawane zbyt często w sklepach Europejskich. Prawdziwej jakości tofu nie ma dziwacznego posmaku albo zapachu, pachnie jedynie świeżością, jak świeże, białe, niekwaskowe serki.

Jeśli dobrego tofu nie dostaniecie, najbardziej mogę polecić domową produkcję. Przepisy mamy, wypróbowane i po Polsku, na przykład tutaj i tutaj. Jedyny problem to, że im lepsze lub gorsze mleko sojowe, tym lepszy/gorszy tofu wyjdzie (chyba logiczne, co nie?). Wiec ja zwykle tofu robię z mleka sojowego kupnego, takiego białego najlepszej jakości. Mleko sojowe domowej roboty może być dobre, ale do tego trzeba mieć trochę doświadczenia. Surowe ziarna soi zawierają szczególne minerały o raczej dziwnym smaku (i stąd się biorą produkty tofu złej jakości). Aby tego smaku w mleku sojowym i tofu z mleka domowej roboty uniknąć, trzeba używać specjalnej - starodawnej - Azjatyckiej metody (którą ja do dziś jeszcze nie całkiem opanowałam :/)

No wiec jak dobry tofu rozpoznać? Proste:
  1. Obejrzyj ten film parę razy, aż zapamiętasz
  2. Wydrukuj sobie parę zdjęć dobrej jakości tofu (czyli te puszyste, jak najlepszej jakości białe serki) z internetu do porównywania w sklepie
  3. Jak ktokolwiek usiłuje cię namawiać na kupienie lub jedzenie (normalnego, naturalnego) tofu, który ci jednak dziwnie wygląda, źle smakuje lub pachnie - nie jedz/nie kupuj i przypomnij sobie że dobry tofu w Europie jest tak nowy jak dobre sery mleczne w Azji :) Wielu blogerów Europejskich mieszkających w Azji narzeka i płacze "tak brak mi dobrych serów, tutaj to tylko paskudztwa". I tak też jest z tofu w Europie - i dlatego on tak często "nie smakuje" :/ Bo nam sprzedają złą jakość, a my jako nowicjusze myślimy że to tak ma być :/
  4. Najlepszy tofu to ten który (zawsze/ciągle) kupują Azjaci. Oni nie ruszą złego, bo wiedzą jak dobra jakość powinna wyglądać. Jeśli nie spotykacie Azjatów w waszej okolicy, to trzymajcie się tych pierwszych 3 punktów. Albo zaprzyjaźńcie się z kimś z Azji w internecie - doskonałych blogów Azjatyckich aż nadto (ale trzeba umieć pisać po angielsku, choć i lepiej że nie po chińsku, koreańsku albo japońsku..)
Wiem że w akcji "Oswajamy Tofu" chodzi o przepisy. Ja przepisów mam aż nadto, ale (dobrych) zdjęć i czasu brak. I muszę wstydliwie dodać, że też wolałabym nie wygrać, bo nagroda należałaby się komuś kto się na tofu jeszcze tak nie zna (ja nie jestem pani super-ekspert, ale mam tyle już przepisów i książek kucharskich z tofu, że mi życie nie wystarczy aby to wszystko wypróbować :/ A dynie - druga nagroda - lubię raczej tylko z wyglądu..). Chodzi mi przede wszystkim o to by akcję popierać :) Bo informacje o dobrym tofu każdemu kto dba o zdrowie się przydadzą.

Aby tak zupełnie nie było bez przepisu, podaję jeden na szybką i tanią sałatkę z tofu (w następnym wpisie).

poniedziałek, 4 października 2010

Rusałka Pawik
[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons]

piątek, 1 października 2010

Prośba o pomoc dla Kubusia

Miś ze świeczką
Przepisuję tę prośbę prosto z tej strony, bo wydało mi się to pilne. Autorka to mama Kubusia, pani Hanna Synowiec:

"Jakub urodził się 24.03.2005 r. z ciężką wadą wrodzoną serca -HLHS- niedorozwojem lewej komory (oznacza to, że żyje tylko z jedna komorą serca). Przeszedł dwie operacje- pierwszą gdy miał tydzień, drugą w wieku siedmiu miesięcy. Niestety w kilka dni po drugiej operacji doszło u Kuby do zatrzymania akcji serca i na skutek tego niedotlenienia mózgu. Od tego czasu cierpi na porażenie czterokończynowe (nie chodzi, sam nie siedzi, nie przewraca się na boki, nie bawi się rączkami), nie mówi, ma padaczkę, głęboki niedosłuch obustronny (nosi aparaty słuchowe), miał również przez prawie dwa lata założoną rurkę tracheotomijną, przez którą oddychał; ma także podwichnięte stawy biodrowe.

Kuba potrzebuje intensywnej rehabilitacji, zarówno w domu jak i podczas turnusów rehabilitacyjnych, które są bardzo drogie i przekraczają moje możliwości finansowe (jeden dwutygodniowy turnus to ok.4500 zł).

Szukając różnych możliwości na pozyskanie funduszy na rehabilitację mojego dziecka, natrafiłam na portal DoMore, który przeprowadza zbiórki, a potem pieniążki wpłaca na konto w fundacji. Również tam umieściłam apel Kubusia. Teraz potrzebujemy nagłośnić akcję i dlatego pomyślałam, ze może można by umieścić taką informację na blogu bądź na stronie facebookowej?? Może czytelnicy dołączyli by do akcji i pomocy Kubusiowi? Oto link do akcji Kubusia na DoMore: http://www.domore.pl/beta/view/strony/cele/116735

O Kubusiu można poczytać na naszym blogu http://www.mojkubusiek.bloog.pl oraz na Kuby stronie facebookowej"

Ja również dołączam się do próśb o pomoc lub też dalsze pisanie o tym na blogach. Wiem że wielu ludzi myśli cynicznie o internetowych akcjach i nie wierzy że to prawda albo że to pomaga. Ale ja twierdzę że do tej pory wszystkie kłamstwa się wydały (bo zwykle każdy ma rodzinę, przyjaciół, sąsiadów, znajomych, lekarzy itp.itp. - a w dzisiejszych czasach internet jest prawie wszędzie), i oszukiwanie bardzo chorym dzieckiem przy pokazywaniu wystarczająco dokumentów i zdjęć to już na prawdę by była bzdurna "arcy-sztuka". Ja wolę więc raz może "błędnie" zawołać o pomoc, niż nic nie robić, podczas gdy widać że dziecko naprawdę potrzebuje pomocy i to szybko, bo się bidulka męczy bez terapii.

06.10.2010: UWAGA :) Dobrze się akcja powiększyła. Istnieje możliwość darowania na cel Kubusia w sposób wysłania własnych wypieków lub też kupienia przysmaków przygotowanych przez innych. Więcej o tej doskonałej akcji w blogu "Przy Kuchennym Stole".
[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons]