poniedziałek, 1 listopada 2010

O zdrowiu i przeprowadzce

Drodzy goście Kuchenki Internetowej,

niestety jestem zmuszona ten blog zamknąć -- i przeprowadzam się od natychmiast do adresu:
http://czarykuchenne.blogspot.com

Moje własne hece programistyczne, oraz parę dość nieprzyjemnych ataków wirusowych, doprowadziły do tego że ten blog stał się z dnia na dzień na pół nieużyteczny, mój feed RSS przestał funkcjonować w wielu czytnikach, mój stary i słaby komputer nie może sobie dać nagle rady z otwieraniem moich stron, moje zdjęcia pokazują się to znowu znikają, zależąc od tego jakiego systemu i jakiej przeglądarki się używa.. Jako pół-profesjonalna programistka nie mogę patrzeć na blog dosłownie chory i nie do naprawienia bez wielkich strat. Dlatego używam metody drastycznej, tak jak ta co mi realnie już uratowała życie: 100% nowego i zdrowego startu.

Ten blog i jego pod-blogi oczywiście tu zostaną, i będę też odpowiadać na komentarze, tylko niestety nie będę już tu więcej pisać. Ten blog tak bardzo nagle zaczął mi przypominać moja własna chorobę, i wszystkie niepotrzebne problemy i kłopoty i troski w moim życiu, że zbudowałam ten nowy w 15 minut i byłam gotowa zmienić się na zawsze.. Życie jest dziwne...

Jeśli nadal się interesujecie moimi dalszymi przygodami, to zapraszam na wizytę nowego blogu. W internecie wszystko jest oddalone tylko o jeden klik...

Serdecznie pozdrawiam :)
Kasia

niedziela, 31 października 2010

Oswojona dynia Hokkaido, parę przepisów i Festiwal Dyni

Dynia Hokkaido

Ale ja się tych dyń bałam :D A tu okazuje się że dynia Hokkaido zupełnie nic nie ma wspólnego z mdławymi, wodnistymi koszmarami pełnymi "nitek" i "siana", jakie sobie przypominałam z dreszczem z mojego dzieciństwa. Najpierw myślałam że nawet kupiłam złą dynię, bo taka była twarda, twardsza niż arbuz, mniej więcej jak zimowa kapusta. Wewnątrz dynia jest koloru marchwi jak widać na zdjęciu, a "miąższ" powinno się nazywać chyba "drewnem" albo co, bo twarda jest prawie jak zimowa marchew lub właśnie kapusta :o) Smak surowy: jak mieszanka marchwi z cukinią i kalarepką. Podgryzłam parę surowych kawałków, smaczne ale mi to za twarde... Na szczęście mięknie, a nawet wręcz topi się w czasie pieczenia albo smażenia :)

Więc najpierw były różne próby i eksperymenty, na słodko i na słono i na kwaśno, smażona, pieczona i gotowana. Z tego laboratorium smakowo-kucharskiego (bardzo tę metodę polecam!) wyszły 2 przepisy które naprawdę zachwyciły. Najpierw muszę dodać że wszystkie testy i hece dowiodły do przekonania że dynia co prawda jest wszechstronna, i do wielu innych warzyw i dodatków i przypraw pasuje - ale nie do wszystkich. Najlepsze okazały się (ale to tylko mój subiektywny smak): w wersjach słonych - ziemniaki, cebule, czosnek, jabłka, natka pietruszki, biały pieprz+ chleb razowy; w wersjach słodkich - wanilia, cynamon, miód, pomarańcze, brzoskwinie, gruszki, orzechy włoskie, biały pieprz, wino, sok jabłkowy, sok pomarańczowy, dżem pomarańczowy i brązowy cukier; w wersjach słodko-słonych - brązowy cukier (nie miód); w wersjach pikantnych: biały pieprz, imbir, gałka muszkatołowa, papryczki chili; w wersjach słodko-słono-kwaśnych - ocet winny, ocet jabłkowy i w ogóle wytrawne wino... (ale nigdy to wszystko naraz!)

Dynia i cebule i jabłko w patelni Dynia Hokkaido przygotowana do pieczenia

Pierwszy "przepis" jest łatwy jak na poziom przedszkolaka (na kolację dla 2 osób lub obiad dla jednego głodomora): 1/2 dyni po prostu pociąć na ćwiartki (bez obierania, wystarczy skórkę wymyć gorącą wodą z octem), posmarować oliwą ze wszystkich stron (skórkę też!) i do piekarnika, w środku - nie pod grillem, 180°C, na mniej więcej 30 minut (zależy to od wielkości ćwiartek i modelu piekarnika, więc trzeba sprawdzać jak się piecze). Gotowa jest wtedy gdy wystarczająco miękka :D (niektórzy lubią prawie stopioną, a inni wolą pół twardą...) Nie trzeba żadnej soli ani nic dodawać, dopiero gdy podajemy do stołu, wtedy solimy i przyprawiamy do smaku (np. czosnkiem, białym pieprzem, natką pietruszki...). Podajemy z razowym chlebkiem. Pachnie wspaniale już podczas pieczenia, i jest tak pyszna że prawie wszystko bez żadnych przypraw i dodatków się jadło :D (i starajcie się unikać błędu dodawania pachnącej gorącej dyni do zimnej sałatki, straci ona bardzo w ten sposób, jest to nadal dobre, ale najlepsza kiedy ciepła). Drugi przepis poniżej...

Wege gulasz z dynią i jabłkiem
Składniki (dla 2 osób na kolację, lub 1 głodną osobę na obiad):
  • 1/4 dyni Hokkaido
  • około 150-200g gotowego wege-mięska (czyli już gotowe do smażenia i przyprawione, sklepowe lub domowej roboty)
  • 2 zielone jabłka ze skórką (albo i bez jak nie lubicie)
  • 2 duże cebule
  • 4-5 ząbków czosnku (i czosnek w proszku jeśli chcecie)
  • oliwa (albo mieszanka oliwy i oleju lnianego)
  • sól morska, biały pieprz i brązowy cukier
  • natka pietruszki do posypania
  • sok jabłkowy (albo lekkie wino jabłkowe) albo dobry cebulkowy bulion albo woda
Dynię tym razem obieramy (sposobem jak ziemniaki albo marchew), i kroimy na kostkę (jak na zdjęciu). Kroimy i siekamy jabłka, cebule i czosnek. Podsmażamy cebule i czosnek w oliwie aż do lekko złocistego koloru, i doprawiamy solą morską i brązowym cukrem (do smaku). Dodajemy dynię, i kiedy już zacznie mięknąć i "topić" się (co trochę potrwa) dodajemy jabłka. W razie przypalania podlewamy troszeczkę sokiem, winem, bulionem albo wodą. Kiedy już jest prawie gotowe dodajemy wege-mięsko (co lubicie, ja dałam sklepowe, na podstawie tofu-seitan). Podsmażamy wszystko tak aby wege-mięsko nabrało jak najwięcej wspaniałego aromatu i smaku dyni, i też cebuli i czosnku. Przyprawiamy do smaku białym pieprzem, solą, brązowym cukrem, i nawet więcej czosnku w proszku. Podajemy z razowym chlebem, ćwiartkami pomidora i herbatką. Smacznego :)

Zdecydowałam się na 2 słone przepisy, po ja słodkości jem rzadko, tylko na deser albo szczególne okazje, a normalne dania główne zawsze chcę "prawdziwe" i treściwe. Mam taki "spleen" do słonych przepisów, chociaż ten drugi jest zdecydowanie lekko słodko-słony... Zdjęcia gotowego gulaszu są, ale wyszły za ciemne do blogowania, jak zwykle się śpieszyłam i byłam głodna :p Ale jeśli ktokolwiek chce (w co wątpię :D) to mogę je wysłać [usunęłam adres e-mail stąd, bo "nagle" dostałam "bardzo ważne" maile od jakiś "milionerów" z Afryki którzy chcą "pomoc finansową", w zamian za dzielenie się później owymi "milionami" - czyli jeden z najstarszych rodzajów spamu kursujących od tak dawna, że dziwię się jak to jeszcze może funkcjonować :p]


------------------------------------------------
English version (finally): Veggie goulash with apple and pumpkin
Ingredients (for 2 people as supper, or 1 hungry person as lunch/dinner):
  • 1/4 of a Hokkaido pumpkin
  • about 150-200g ready to use veggie meat (already marinated and with all the spices, store bought or homemade)
  • 2 green apples with skin (or without if you don't like it)
  • 2 large onions
  • 4-5 garlic cloves (and garlic powder if desired)
  • olive oil (or a mix of olive oil and linseed oil)
  • sea salt, white pepper and brown sugar
  • chopped parsley as garnish
  • apple juice (or light apple cider) or good onion based veggie bouillon or water
Peel the pumpkin (similar to a carrot or potato), chop it up into cubes (see photo in the middle of this post). Slice and chop the apples, onions and garlic. Fry the onions and the garlic with olive oil until slightly golden in color, add sea salt and brown sugar to taste. Add cubed pumpkin and fry until it starts to "melt" (which takes a little time), then add the chopped apples. If it should start to stick to the pan or get burnt, add a little apple juice or apple cider, bouillon or water. When it seems almost done add the veggie meat (whatever you prefer, I used a seitan-tofu based store bought type). Stir-fry everything until the veggie meat fully soaks up all the wonderful pumpkin, and also the onion and garlic, flavor and taste. Season to taste with white pepper, brown sugar, if desired also garlic powder. Serve with crispy whole wheat bread, sliced tomatoes and tea. Bon Appetit :)
---------------------------
The second recipe refers to simply washing the entire pumpkin with hot vinegar water and then slicing it up (see photo in middle of post), spreading olive oil all over it (inclusive the skin) and baking it on the middle rack in the stove at 180°C (that's Celsius, not Fahrenheit) for about 30 minutes. It is ready when "melty", but everyone likes a different grade of meltiness, some like it more firm, and others almost like butter. No need to add any spices or seasonings, add sea salt and/or garlic powder, chopped parsley and whatever you like when ready at the table. Eat hot right out of the stove with crusty whole wheat bread :)
(vegetarian, and vegan if the veggie meat you use is egg and dairy free)

[zdjęcia są mojego autorstwa, licencja creative commons, mały obrazek pochodzi z festiwalu dyni]

sobota, 30 października 2010

Jesienne słoneczko

Dynia acorn rod. kameleon [IV]
Jeśli wam słoneczka na jesieni tak braknie jak mi, to polecam kolorowe dynie jako lekarstwo :) Wyglądają tak artystycznie, że lepsze niż najdroższe dzieło sztuki. A jednocześnie to żywa i prawdziwa przyroda...

Dynia acorn rod. kameleon [III]
Tutaj to dynia acorn rodzaju "Kameleon". Nie mam zielonego pojęcia jak smakuje i jak to przygotować (kupiłam niby z okazji Festiwalu Dyni), ale tak mi się spodobała kolorami i kształtem że nie mogłam się jej oprzeć.

Dynia acorn rod. kameleon [II]
Nie wiem czy jeszcze na czas przed końcem Festiwalu zdążę, bo przynajmniej dynię Hokkaido już trochę oswoiłam, i mam parę drobnych przepisów (i uwag dla dyniowych nowicjuszy takich jak ja).

Dynia acorn rod. kameleon
Ale jestem akurat zmęczona typowo jesiennym pogorszeniem mojej choroby, i muszę być około 500x bardziej ostrożna niż inni (zdrowi), bo to się szybko mogło by zmienić w zapalenie płuc i szpital.. Już parę razy to przeszłam, a raczej przeczołgałam się ledwo, i jestem szczęśliwa z każdego dnia kiedy udaje mi się nowego zapalenia płuc uniknąć :/ Na szczęście patrząc na te kolorowe dynie od razu mi lepiej i przestaję myśleć o ponurych tematach :)
[wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, licencja creative commons]

środa, 27 października 2010

Czas na filiżankę kawy :)

Pauza
Bo tak ciemno jest, że aż prawie zasypiam. A tu dopiero piąta, to nawet nie jest prawdziwy wieczór...
[zdjęcie jest z tej strony, licencja creative commons]
Kot nad jesiennym jeziorem
[zdjęcie jest z wikimedii, licencja creative commons]

wtorek, 26 października 2010

Jesienny spacer (część 2)

Spacer 25.10.2010 [III]
Tak słoneczko pięknie świeciło i zachęcało do wyjścia, że wczoraj po prostu porwałam aparat fotograficzny i pobiegłam do parku. Zdjęcia, a też i rysunki i obrazy przyrody i zwierząt są moją wielką pasją... Która prawie znikła w czasie najgorszego chorowania, i dopiero powoli powoli wydostaję się z tej bezdennej chorobowej dziury.

Spacer 25.10.2010 [IV]
Ten klon mnie po prostu zachwycił kolorami :D

Spacer 25.10.2010 [V]
Słoneczko niby było, ale chowało się od czasu do czasu za chmury, jakby powiedzieć "ty tylko nie myśl że ja tu tak na stałe, ja tylko z wizytą jestem, przypadkiem" :o)

Spacer 25.10.2010 [VI]
Pan albo pani łabędź jak widać nie uważa że jestem godna robić zdjęcie, i woli nurkować :o) Nie wiem czy mój skromny aparacik się do czegoś takiego w ogóle nadaje, zwierzęta w ruchu ani raz mi nie wyszły. Oprócz moich własnych nieumiejętności, i rodzaj aparatu fotograficznego też jest wielką kwestią. Ale ja jestem szczęśliwa że w ogóle taki nowoczesny dygitalny aparat mam, doskonale pamiętam jak to jeszcze niedawno trzeba było płacić wysokie ceny za wywoływanie każdego zdjęcia osobno, a tu robię nagle setki i nic mnie to nie kosztuje :) (oprócz ceny baterii oczywiście)

Spacer 25.10.2010 [VII]
O ile się nie mylę to jest jakiś parkowy rodzaj głogu, chętnie bym się dowiedziała czy to rodzaj jadalny, to by można parę takich owoców nazbierać i dżem z tego zrobić, z dodatkiem jabłka itp. Bo więcej niż garść ja nigdy nigdzie nie zbieram, chyba że w lesie gdzie wiadomo że wolno na grzyby albo jagody. Ale o ile wiem, jeśli owoce są tak dojrzałe że spadną i leżą na ziemi, to każdemu wolno zbierać i brać do domu :)

Spacer 25.10.2010 [VIII]
Ta wrona na czubku drzewa pokazuje przykładowo maksymalne powiększenie jakie mój mały aparacik w ogóle daje radę. Ale chyba widać przynajmniej że wrona a nie kruk :o)

Spacer 25.10.2010 [IX]
Pięknie jest gdy jesień jest słoneczna. Według lekarza (i męża też) powinnam codziennie na spacer chodzić aby mi się zdrowie szybciej polepszało. Ale ja się często tak boję nagłych bólów albo mdłości, to całkiem niedawno było jak ja jeszcze w ogóle 2 metrów bez okropnego bólu nie mogłam przejść. Odkrycie leczniczych możliwości jakie mi daruje żywienie 100% wegetariańskie (czyli wegańskie/bez-zwierzęce) mi naprawdę przywróciło życie :) Przynajmniej mogę znów chodzić na spacery na własnych nogach :)
[wszystkie zdjęcia są mojego autorstwa, licencja creative commons]
Widok pałacu w Łazienkach latem - Marcin Zaleski
[zdjęcie jest z wikimedii, bez licencji - domena publiczna]